Zawsze lubiłam przygody i wyzwania. Lubiłam robić coś, czego z reguły nie robili inni. Nierzadko obierałam inne ścieżki postępowania niż większość moich znajomych, często robiłam na odwrót.

Nie lubię identyczności, jest po prostu nudna. No właśnie, szybko się nudzę większością rzeczy, ale… o dziwo po tylu latach tym jednym się nie znudziłam! Pewnie ciekawi Cię CO takiego utrzymuje wciąż moje zainteresowanie!? Mój apetyt na TO rośnie z każdym dniem. Żeby jeszcze chwilkę potrzymać Cię w niewiedzy, pokrótce przybliżę historię tego „fenomenu”.

Zaczęło się w podstawówce (chyba w piątej klasie) i od tamtego momentu towarzyszy mi na niemalże każdym kroku. Już wtedy odnosiłam w tej dziedzinie swoje małe (dla dziecka jakby nie było wielkie) sukcesy. Motywowało mnie to do dalszego rozwoju. Niektórzy powiedzą: TALENT! Hmm… Odpowiem: NIEKONIECZNIE!

Czasem sobie odpuszczałam, szczególnie, kiedy wiało nudą! Dlaczego wiało nuda, zapytasz. Otóż, pewne osoby nie potrafiły zainteresować dziecka tym, co mają ciekawego do przekazania! Byli to nauczyciele języków obcych(bardzo ubolewam nad tym)!

Zaczęło się od niemieckiego, później doszedł angielski. Najpierw wspomniani nauczyciele wprowadzili mnie w NOWY WSPANIAŁY ŚWIAT języków obcych, żeby później, coraz skuteczniej wywołać moją niechęć i lenistwo, które siedzi w każdym z nas. Braki zadań domowych, brak chęci do pracy na lekcji, przeciętne wyniki w nauce. Mama na wywiadówce słyszała: „ Jest w pierwszej szóstce najlepszych uczniów, dlaczego nie lepiej?” a później tylko „ Taka zdolna, a taki leń!”. (Dobrze, ze miałam wyrozumiałych rodziców, którzy pozwolili mi decydować o tym, czego chcę, a czego nie chcę się uczyć. Warunek był jeden: Muszę lekko przejść do następnej klasy i nie na samych dwójach- co dla mnie byłoby wstydem, oczywiście).

Potem wszystko już tylko się pogłębiało… Pamiętam jak przed pójściem do szkoły średniej, na zakończenie roku szkolnego, dostałam medalion z ironicznym tekstem „Emilia Rusa wielbi pop-music tak dalece, że lekcje odrabia tylko w dyskotece”. Do tej pory go mam! Przypomina mi on zarówno o fajnych czasach błogiego dzieciństwa, jak również o fatalnym poziomie edukacji szkolnej i nauczycielach niepotrafiących zmotywować do nauki inaczej niż poprzez oceny niedostateczne (pały).

W szkole średniej, bez większych problemów (lecz dalej leniwie), uczyłam się niemieckiego i angielskiego. Ciągle brak ciekawych rozwiązań, nagminne wkuwanie słówek na kartkówki (żal!), a potrafiłam wkuć nawet 150 słówek jednego wieczoru! Wiadomo jak kończy się wkuwanie- pamiętasz później zaledwie małą cześć . Co najgorsze! Gramatyka! Powiem szczerze, że nie miałam nauczyciela, który potrafiłby mi wtedy wyjaśnić to „okropne zjawisko”!

Mój zapał słabł z każdym dniem, choć nie raz próbowałam wzniecić ten ogień, który kiedyś zapłonął w moim sercu.

Postanowiłam zmienić cos w swoim życiu. Zmianą był wyjazd zagranicę.

Hiszpania. O tak! Kraj temperamentnych, głośnych i żyjących zupełnie innym trybem ludzi! Pogoda wymarzona, praca dochodowa, infrastruktura rozwinięta. MUZYKA! Przecudna! ZAKOCHAŁAM SIĘ!

Z każdym dniem, chłonęłam ogromne ilości tego nowego dla mnie języka. Z pasją wertowałam rozmówki hiszpańskie, prowadziłam swój zeszyt z notatkami, rozwiązywałam ćwiczenia gramatyczne! Oglądałam krótkie tematyczne programy TV (nie mieliśmy wtedy Internetu), słuchałam radio, podsłuchiwałam ludzi w sklepach (wiem, wiem… nieładnie, ale ciekawość była górą). Moim NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM stał się skromny, a za razem bogaty, mini słownik języka hiszpańskiego! To właśnie on pomagał mi w tłumaczeniu przepięknych piosenek, wiadomości i zasłyszanych gdzieś słówek. Dodatkowo cechy charakteru takie jak CIEKAWOŚĆ DZIECKA I DETERMINACJA pozwoliły mi w około 3 miesiące nauczyć się języka na poziomie B1! (tak, jest to możliwe), a tyle wystarczy do sprawnej komunikacji.

Sukcesy karmią sukcesy!

Kolejną zmianą był powrót do PL, już na stałe. Hmm… dylemat! Co tu teraz robić? Zaczęłam pomału poznawać polską szarą rzeczywistość. Poszłam na staż za śmieszne pieniądze (żal po prostu serce ściska), ale całe szczęście, że miałam spore oszczędności! Dobrze, że staż skończył się po miesiącu!

Na mojej drodze pojawiały się coraz to nowsze możliwości, wykorzystywałam dawane mi od losu szanse i pokonywałam kłody rzucane mi pod nogi.

Jak już wspomniałam na początku: często postępowałam odwrotnie niż moi rówieśnicy. Oni najpierw studiowali, a potem szukali pracy, a ja najpierw zajęłam się praca, a z biegiem lat wybrałam się na studia! Po odrzuceniu wszelkich możliwych opcji, padło na filologię! Moje ulubione: hiszpańska i angielska!

No i tak zostało mi do dziś! Szkoła językowa! Kto by kiedyś pomyślał?! (Prowadzenie własnej działaności też stanowi nie lada wyzwanie!)

Dziś, jako coach językowy, wspieram i zachęcam dzieci, młodzież i dorosłych do nauki języków i rozwoju osobistego.

Mnie, osobiście, znajomość języków obcych pomogła w życiu BARDZO! Dalej mi pomaga! Będąc zagranicą, byłam w stanie załatwić sobie i znajomym, wszystko to, czego potrzebowaliśmy. Będąc w PL, nie miałam problemu ze znalezieniem pracy.

Znajomość języków obcych UŁATWIA ŻYCIE! Możesz mi wierzyć lub nie!

Znasz angielski, masz dostęp do wiedzy niemalże z 1/3 całego świata, znasz hiszpański, masz dostęp do kolejnej 1/3 wiedzy świata! To jest NIESAMOWITE!

Chcesz mieć dostęp do wiedzy CAŁEGO ŚWIATA?

Ucz się kolejnych języków! Nikt nie każe Ci uczyć się do poziomu natywnego rozmówcy. Naucz się choćby na B1-B2, a odkryjesz swoje możliwości i ujrzysz drzwi, jakie świat odkrywa przed Tobą.

Wracając do tytułowej PRZYGODY…

Zaczęła się ona wraz z MUNDIALEM 2014 w Brazylii. Postanowiłam, że nauczę się portugalskiego, a niemiecki, już dość mocno zakurzony, sukcesywnie będę odświeżać.

Dlaczego portugalski? ZAJRZYJ TUTAJ!

Dlaczego niemiecki?

Krótko: też się przyda podczas pogawędek lub interesów z zachodnim sąsiadem.

Polecam, tak jak ja zrobiłam, skorzystać z pomocy osoby doświadczonej (płatnej lub nie).

Osobiście korzystam z usług edukacyjnych przez Skype ucząc się niemieckiego. Efekty będą widoczne w niedalekiej przyszłości.

Mam w planach naukę kolejnych języków, nawet zakupiłam już niezbędne materiały i książki, a język włoski będzie tym kolejnym.

Ale, ale! Wszystko w swoim czasie, gdy przyjdzie motywacja! Bo jak wiadomo „za dużo to i  świnia nie zje” i „co za dużo to niezdrowo”!

A tymczasem, mam zamiar wykorzystać sprzyjające warunki pogodowe i w ramach urlopu dokształcić się trochę. ZERO PRESJI NA WYNIK! Nie podołam teraz? Nie szkodzi! Zrobię to później! Totalny LAJT!

Jest tak wiele możliwości i sposobów na to, by nauka była przyjemniejsza i ciekawsza niż w zwykłej szkole. SPRAWDŹ TE!

A ja tymczasem, słuchając nagrań w języku, którego się uczę, pojeżdżę sobie NA ROWERZE!

Kolejne z moich wakacyjnych wyzwań! Cel ustalony wg zasady SMART!

Aktualny wynik: 160 w 9h! Po takiej dawce emocji człowiek czuje, że ma MOC 😉 

Może naskrobię kiedyś wpis na ten temat!

WYKORZYSTAJ sprzyjające okoliczności!

Ja mam taki ZAMIAR!

Jesteś ze mną?

Do zobaczenia gdzieś na trasie!

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *